Ostatnie lata polskiego Wilna. Tomasz Stańczyk

Читать онлайн.
Название Ostatnie lata polskiego Wilna
Автор произведения Tomasz Stańczyk
Жанр Документальная литература
Серия
Издательство Документальная литература
Год выпуска 0
isbn 9788380795266



Скачать книгу

i ofiary zarazy, a dopiero w ostatnich latach XVIII stulecia zdecydowano się przeznaczyć ten obszar pod miejską nekropolię. Władze Wilna wyznaczyły niewielki obszar grzebalny, który przekazano parafii księży misjonarzy, a uroczystego poświęcenia dokonano 6 maja 1801 roku. Pierwszy pogrzeb odbył się już dwa dni później – pochowano wtedy byłego burmistrza Wilna, Jana Müllera. Rok później wzniesiono drewnianą kaplicę i rozpoczęto budowę dwóch murowanych kolumbariów (katakumb). W połowie XIX stulecia na cmentarzu zaczęły pojawiać się murowane kaplice, sukcesywnie też powiększano jego obszar. Specyficzne ukształtowanie terenu sprawiło, że Rossa nie przypomina żadnego innego polskiego cmentarza.

      „Górzyste położenie otwiera tu oku zwiedzającego nieraz widoki zachwycające i wprawiające go w rzewną zadumę – podsumowywał Juliusz Kłos – a znaczna liczba grobów ludzi zasłużonych daje świadectwo wielkiej kulturalnej przeszłości Wilna, budzi wspomnienia i czyni z Rossy miejsce, które każdy kulturalny turysta zwiedzić powinien koniecznie”4.

      Z upływem lat wzrastała też ranga cmentarza, ponieważ grzebano na nim ludzi wyjątkowo zasłużonych. Na Rossie spoczęli bowiem: Joachim Lelewel, Władysław Syrokomla, Eustachy Tyszkiewicz, August Bécu, Euzebiusz Słowacki, Onufry Pietraszkiewicz. Nie zabrakło powstańców styczniowych i listopadowych, a już w XX stuleciu pochowano tam Marię Piłsudską (pierwszą żonę marszałka), Juliusza Kłosa, Mikołaja Čiurlionisa, a także Antoniego Wiwulskiego, twórcę Pomnika Grunwaldzkiego w Krakowie. Na miejsce wiecznego spoczynku wybierali Rossę również artyści, którzy wykonywali na tym cmentarzu rzeźby nagrobne. Jednym z nich był Józef Kozłowski, choć akurat jego własny nagrobek raczej nie należy do specjalnie udanych dzieł sztuki.

      Przy cmentarnej kaplicy znajduje się grób Joachima Lelewela – historyka, profesora Uniwersytetu Wileńskiego, działacza politycznego z czasów Powstania Listopadowego i Wielkiej Emigracji. Lelewel prawdopodobnie był autorem hasła „Za wolność waszą i naszą”, które na zawsze weszło do polskiej tradycji. Zaocznie skazany na śmierć przez władze carskie, na uchodźstwie przewodził Młodej Polsce, propagującej ideę odbudowy Rzeczypospolitej jako republiki w granicach przedrozbiorowych. Następnie założył Zjednoczenie Emigracji Polskiej, do którego weszła znaczna część członków Towarzystwa Demokratycznego Polskiego. Po wydaleniu z Francji za głoszenie zbyt radykalnych poglądów osiadł w Brukseli, gdzie z czasem odsunął się od polityki i poświęcił się pracy naukowej. Zmarł w maju 1861 roku i został pochowany na paryskim cmentarzu Montmartre, a jego szczątki sprowadzono na Rossę w roku 1929.

      „Na każdym domu w całym mieście łopoczą chorągwie o barwach państwowych – relacjonowano na łamach »Słowa«. – Mimo że dzień słoneczny, Babiego lata dzień – jarzące się ledwo dostrzegalnym odblaskiem latarnie pokrywa kir. Wilno godnie przygotowało się na odprowadzenie na Rossę przybyłych z obczyzny prochów Joachima Lelewela, wielkiego patrioty i nauczyciela narodu. Na godzinę już przed nabożeństwem żałobnym – przed kościołem św. Jana i dziedzińcu Skargi gromadzą się delegacje niosące chorągwie i wieńce. Jednych i drugich ilość nie widziana dotąd w Wilnie”5.

      Specyficzna rzeźba terenu cmentarza spowodowała, że czasami potrzeba dużo wysiłku, by odnaleźć właściwą mogiłę. Jeden z autorów tego rozdziału doskonale pamięta, jak krążył po cmentarzu w poszukiwaniu grobu Onufrego Pietraszkiewicza, jedynego filomaty pochowanego na Rossie. Zajęło mu to sporo czasu, ale tym większe było jego zadowolenie, gdy mógł stanąć przy mogile człowieka, któremu zawdzięczamy przetrwanie archiwum Towarzystwa Filomatów.

      Losy Pietraszkiewicza ułożyły się równie tragicznie jak jego studenckich przyjaciół. Po procesie filomatów znalazł się w Moskwie i tam po wybuchu Powstania Listopadowego został oskarżony o zdradę, aresztowany i skazany na karę śmierci. Ułaskawiony po kilku tygodniach, otrzymał wyrok dożywotniego pobytu na Syberii. Do Tobolska wyruszył w lutym 1832 roku (pieszo, wędrówka trwała pół roku!), za Uralem spędził prawie trzydzieści lat, co jednak nie złamało jego charakteru. Opiekował się polskimi zesłańcami, był ich lekarzem, powiernikiem, prowadził bibliotekę. Na Litwę powrócił dopiero w roku 1860 i ostatnie trzy lata życia poświęcił archiwum filomatów. Korzystając z ukrytej w majątku brata dokumentacji, porządkował dokumenty, zbierał również rozproszone materiały. Niemal wszystko, co dzisiaj posiadamy – korespondencję, wiersze, protokoły – zawdzięczamy właśnie temu człowiekowi.

      Niedaleko mogiły Pietraszkiewicza znajduje się grób Euzebiusza Słowackiego, ojca narodowego wieszcza. Syn zarządcy dóbr Rzewuskich w Podhorcach swoją karierę związał z nauką, uzyskał patent królewskiego geometry, pracował jako prywatny nauczyciel, aż wreszcie w 1806 roku objął posadę profesora poezji i wymowy w Gimnazjum Wołyńskim w Krzemieńcu. Zdobył uznanie jako teoretyk literatury i autor mów okolicznościowych, napisał również dwie tragedie (Wanda i Mendog – drugą z nich wystawiono w 1813 roku w Warszawie). W Krzemieńcu poznał szesnastoletnią córkę zarządcy Gimnazjum, Salomeę Januszewską, z którą ożenił się w 1808 roku, a niebawem urodził się ich jedyny syn Juliusz.

      Rodzina Słowackich mieszkała w Krzemieńcu do 1811 roku. Wtedy pan Euzebiusz objął katedrę literatury polskiej na Uniwersytecie Wileńskim, niestety zmarł dwa lata później. W 1818 roku Salomea Słowacka ponownie wyszła za mąż – tym razem za Augusta Bécu, profesora Uniwersytetu Wileńskiego.

      Grób ojczyma Juliusza Słowackiego także zachował się na Rossie. Opinie współczesnych o jego osobie były bardzo podzielone – z jednej strony podnoszono jego zasługi, bo wprowadził obowiązkowe szczepienia przeciwko ospie i dbał o stan sanitarny Wilna podczas odwrotu wojsk napoleońskich; z drugiej jednak strony opinię publiczną drażnił jego serwilizm wobec władz carskich i zażyłe stosunki z osławionym senatorem Nowosilcowem. Szczególnie złą sławę zdobył podczas śledztwa przeciwko związkom młodzieży w Wilnie (tzw. proces filaretów i filomatów), a kilka tygodni po zatwierdzeniu wyroków przez cara Mikołaja I zginął porażony piorunem we własnym domu. Okoliczności wydarzenia zszokowały otoczenie, bo wyglądało to tak, jakby piorun specjalnie szukał go w mieszkaniu, nic bowiem z wyposażenia nie uległo zniszczeniu, stopiły się tylko leżące na stole srebrne pistolety. Plotkowano, że Bécu został ukarany przez Niebiosa za swoją postawę wobec filomatów, w rzeczywistości zapewne padł ofiarą pioruna kulistego. Po kilku latach Mickiewicz wykorzystał ten fakt w III części Dziadów, a dla podniesienia efektu dramatycznego pistolety zamienił na ruble – czytelną aluzję do Judaszowych srebrników. To wywołało oczywiście oburzenie Juliusza Słowackiego, który chciał wyzwać go na pojedynek.

      Po śmierci męża pani Salomea jeszcze dwa lata pozostała wraz z synem w Wilnie. Przez pewien czas rodzina (oprócz Juliusza jeszcze dwie córki ojczyma z poprzedniego małżeństwa) mieszkała w apartamentach Nowosilcowa! Pani Bécu była z tego faktu bardzo zadowolona, pisała, że „pysznie, jak senatorowie mieszkają”. Gorący patriota, przyszły wieszcz narodu, korzystał z gościny jednego z najgorszych polakożerców.

      Skromny pomniczek stoi natomiast na grobie Jana Kazimierza Wilczyńskiego, który porzucił praktykę lekarską na rzecz stworzenia niezwykłego dzieła: Album wileńskie, czyli zbiór rycin i litografii tyczących się rzeczy krajowych. Zostało ono uznane za „najpoważniejsze wydawnictwo artystyczne polskie XIX wieku”, jednak nie zagwarantowało powodzenia swemu autorowi. Sprzedaż albumu nie tylko nie przyniosła mu zysków, ale nawet wpędziła w tarapaty finansowe. Zmarł w biedzie i zapomnieniu, a dzisiaj komplet grafik z Album Wileńskiego jest prawdziwym białym krukiem6.

      Na Górce Literackiej znajduje się grób Ludwika Kondratowicza (Władysława Syrokomli) zwanego „lirnikiem wioskowym”. Wprawdzie piewca piękna i historii ziem dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego w Wilnie „omal nie zmarł z głodu”, ale jego