Autopsja. Tess Geritsen

Читать онлайн.
Название Autopsja
Автор произведения Tess Geritsen
Жанр Крутой детектив
Серия Джейн Риццоли и Маура Айлз
Издательство Крутой детектив
Год выпуска 0
isbn 978-83-8125-634-6



Скачать книгу

pan chce przez to powiedzieć?

      – Mundur jest symbolem władzy. Mogła wziąć ochroniarza za policjanta. To mi nasuwa myśl, że może mieć kryminalną przeszłość.

      – Mnóstwo ludzi boi się policji. Nie tylko ci, którzy mają kryminalną przeszłość.

      – Dlaczego nie strzeliła do lekarza?

      – Powtarzam: dlatego że uciekł. Nie było go w pokoju.

      – Pani też nie zastrzeliła.

      – Bo potrzebny był jej zakładnik. Ja byłam jedyną żywą istotą.

      – Sądzi pani, że w sprzyjającej sytuacji zabiłaby również panią?

      Maura wytrzymała jego spojrzenie.

      – Myślę, że zrobiłaby wszystko, żeby przeżyć.

      Drzwi do przyczepy otworzyły się i ukazała się w nich głowa kapitana Haydera.

      – Wejdź i posłuchaj tego, Leroy – powiedział do Stillmana.

      – Co tam masz nowego?

      – Przed chwilą nadeszło przez radio.

      Maura wróciła ze Stillmanem do przyczepy, w której przez ten krótki czas, kiedy stali na zewnątrz, zrobiło się jeszcze duszniej.

      – Odtwórz wiadomość – polecił Emertonowi Hayder.

      W głośniku zabrzmiał podniecony męski głos: „…słuchacie KBUR, przy mikrofonie Rob Roy, gospodarz programu dzisiejszego niesamowitego popołudnia. Mamy, moi drodzy, dziiiwną sytuację. Dzwoni do mnie kobieta, która twierdzi, że znajduje się w centrum medycznym, osaczona przez naszą lokalną brygadę antyterrorystyczną. Z początku jej nie wierzyłem, ale nasz realizator cały czas z nią rozmawia i teraz jestem zdania, że kobieta mówi prawdę…”.

      – Co to jest, psiakrew? – zaklął Stillman. – Pewnie jakiś głupi kawał. Przecież odcięliśmy linie telefoniczne w tym skrzydle.

      – Słuchaj dalej – mruknął Hayder.

      „Halo, proszę pani? Proszę dalej z nami rozmawiać. Jak się pani nazywa?”.

      W odpowiedzi zabrzmiał gardłowy kobiecy głos: „Moje nazwisko nie ma znaczenia”.

      „W porządku. W takim razie, dlaczego pani to, do cholery, robi?”.

      „Kości zostały rzucone. Tyle mam do powiedzenia”.

      „Co to znaczy?”.

      „Przekaż im to. Powtórz to, co powiedziałam: Kości zostały rzucone”.

      „Niech będzie. Cokolwiek to znaczy, miasto Boston właśnie to usłyszało. A zatem, moi drodzy, KOŚCI ZOSTAŁY RZUCONE! Mówi Rob Roy z rozgłośni KBUR. Mamy łączność z kobietą, która jest przyczyną całego tego zamętu w dzielnicy…”.

      „Powiedz policji, żeby się trzymała z dala od budynku – podjęła kobieta. – Mam w pokoju sześcioro ludzi. Wystarczy mi kul dla wszystkich”.

      „Spokojnie, proszę pani! Nie ma sensu nikogo zabijać. Więc pani chce, żeby policja odstąpiła od…”.

      Twarz Stillmana zrobiła się czerwona ze złości.

      – Jak mogło do tego dojść? – zapytał Haydera. – Powiedziałeś, że linie zostały odcięte.

      – Zrobiliśmy to. Zadzwoniła z telefonu komórkowego.

      – Do kogo należy ten telefon?

      – Jest zarejestrowany na nazwisko Stephanie Tam.

      – Czy wiemy, kto to jest?

      „…jejku! Kochani, mam kłopot…, powiedział Rob Roy. Mój realizator właśnie mi szepnął, że bostońska policja kazała nam skończyć rozmowę z tą panią. Policja zamyka nam gębę, w związku z tym muszę skończyć naszą konwersację. Halo? Czy pani jest tam jeszcze?”. Nastąpiła chwila ciszy. „Wygląda na to, że straciliśmy naszą rozmówczynię. Cóż, miejmy nadzieję, że się uspokoi. Proszę pani, jeśli pani mnie jeszcze słucha, proszę nie robić nikomu krzywdy. Postaramy się pani pomóc, zgoda? A słuchacze stacji KBUR zapamiętali to, co pani powiedziała: Kości zostały rzucone”.

      Emerton skończył odtwarzanie nagrania.

      – To wszystko, co nagraliśmy – rzekł. – Przerwaliśmy połączenie, kiedy tylko zorientowaliśmy się, z kim prezenter rozmawia, ale aż tyle z tej rozmowy dostało się na antenę.

      Na twarzy Stillmana malowało się zdumienie. Wpatrywał się w milczący magnetofon.

      – Co ona sobie, do cholery, myśli, Leroy? – zapytał Hayder. – Czy to była chęć zwrócenia na siebie uwagi? A może stara się pozyskać sympatię opinii publicznej?

      – Nie wiem. Według mnie to było dziwne.

      – Dlaczego nie chce rozmawiać z nami? Po co dzwoniła do stacji radiowej? Próbujemy się z nią skontaktować, a ona odkłada słuchawkę!

      – Mówi z obcym akcentem. – Stillman spojrzał na Haydera. – Z całą pewnością nie jest Amerykanką.

      – I jeszcze to, co powiedziała: „Kości zostały rzucone”. Co to ma znaczyć? Że rozpoczęła się jakaś gra?

      – Zacytowała Juliusza Cezara – podpowiedziała Maura.

      Wszyscy spojrzeli na nią.

      – Co?

      – Te słowa powiedział Cezar nad Rubikonem, decydując się na przekroczenie rzeki, co oznaczało bunt przeciw Rzymowi.

      – Co ma wspólnego Juliusz Cezar z tą sytuacją? – zdziwił się Hayder.

      – Wytłumaczyłam wam tylko, skąd pochodzi ta fraza. Wiedział, że jeśli każe swoim oddziałom przekroczyć Rubikon, to musi zwyciężyć, bo inaczej zginie. To była gra, ale Cezar był urodzonym graczem i lubił grać w kości. Kiedy się zdecydował, rzekł: „Kości zostały rzucone”. – Na moment zawiesiła głos. – I wszedł do historii.

      – Teraz już wiem, co znaczy przekroczyć Rubikon – mruknął Stillman.

      Maura pokiwała głową.

      – Nasza porywaczka podjęła decyzję. Dała nam do zrozumienia, że się nie cofnie.

      – Nadeszła informacja o telefonie komórkowym, z którego dzwoniła! – zawołał Emerton. – Stephanie Tam jest lekarzem na oddziale położniczo-ginekologicznym. Dzwoniono na jej pager, ale nie odpowiada, a ostatni raz widziano ją, jak szła do pracowni USG, żeby skonsultować pacjentkę. Szpital sprawdza harmonogram dyżurów swoich pracowników, żeby zorientować się, kogo z personelu brakuje.

      – Zatem znamy nazwisko przynajmniej jednego zakładnika – stwierdził Stillman.

      – Co zrobimy z jej komórką? Próbowaliśmy się z nią połączyć, ale nie odbiera. Pozwolimy, żeby pozostała włączona?

      – Wyłączenie może ją rozdrażnić. Zostawmy jej na razie możliwość komunikowania się. Będziemy monitorowali rozmowy. – Zrobił przerwę, by wyjąć chusteczkę i wytrzeć spocone czoło. – Dobrze przynajmniej, że zaczęła się odzywać, choć szkoda, że nie do nas.

      Tu się można udusić, pomyślała Maura, patrząc na poczerwieniałą twarz Stillmana. Zanosiło się na to, że zrobi się jeszcze goręcej. Zachwiała się, czując, że nie wytrzyma w przyczepie ani sekundy dłużej. – Muszę zaczerpnąć świeżego powietrza – powiedziała. – Mogę wyjść?

      Stillman spojrzał na nią z roztargnieniem.

      – Tak, oczywiście… Chwileczkę, czy mamy z panią